poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 12

"Zamknęłam drzwi i zostałam znowu sama z Jasiem. Chciałam z powrotem pójść do salonu, ale ktoś zaczął pukać do drzwi. Otworzyłam je, bo myślałam że dziewczyny czegoś zapomniały, ale myliłam się."

Przed sobą ujrzałam dwie męskie sylwetki, byli to ci sami ludzie co tamtego wieczoru. Chciałam natychmiast zamknąć drzwi, ale jeden z nich złapał szybko za klamkę, a następnie za mój lewy nadgarstek i zaczął ciągnąć mnie w swoją stronę.
-Tym razem nie uda ci się uciec.- powiedział jeden z nich.
-Puszczaj, bo zacznę krzyczeć.- powiedziałam, posyłając im groźne spojrzenie.
-Krzycz i tak ci to nic nie da.- powiedział ze śmiechem.
-Jasiek!- krzyknęłam, po czym poczułam jak unoszę się, jeden z nich podniósł mnie i zaczął iść w stronę samochodu, drugi zaczął już otwierać drzwi. Kątem oka zobaczyłam jak Jaś wybiega z domu i zaczyna biec w moją stronę. Zostałam wrzucona do środka na tylne siedzenia, drzwi samochodu zostały zamknięte. Widziałam przez szybę jak Jaś biję się z nimi. Niestety dostał mocno w twarz i upadł, bandyci natychmiast weszli do środka auta i z piskiem opon zaczęliśmy jechać. Spojrzałam przez tylną szybę samochodu i zobaczyłam jak Jaś podnosi się z ziemi. Położyłam się na siedzeniach, z moich oczu wyleciało kilka łez.
-Dokąd mnie wieziecie?- zapytałam załamana. Niestety nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Ich twarze były tępo wpatrzone w drogę.
-Skoro mam z wami spędzić jakiś czas to chociaż powiecie mi jak mam się do was zwracać?- zadałam kolejne pytanie.
-Maciek i Kuba.- w końcu usłyszałam jakąś odpowiedź.
-To może teraz mi powiecie gdzie mnie wieziecie?- zapytałam ponownie.
-Dowiesz się w swoim czasie.- powiedział Kuba spoglądając na mnie.
-A powiecie mi chociaż ile będziemy jeszcze jechać?- zapytałam, niestety ponownie nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Postanowiłam, że skrócę sobie tę "podróż" i zasnę.

Gdy się obudziłam nadal jechaliśmy, wyjrzałam przez szybę, aby zobaczyć gdzie jestem i po chwili zobaczyłam całkiem duży dom. Maciek zaparkował samochód obok niego.
-Wysiadaj.- powiedział, po czym otworzył mi drzwi.
-Mogę wiedzieć co teraz ze mną będzie?- zapytałam lekko przerażona faktem, że jestem z obcymi ludźmi w lesie przed jakimś domem.
-Wejdziesz z nami do domu, a dalej zobaczymy.- odpowiedział Maciek z śmiechem. Byłam przerażona, nie wiedziałam jakie mają zamiary wobec mnie, a jeślibym się sprzeciwiła to mogliby mnie zabić, nie miałam wyjścia musiałam robić co mi kazali, mogłam jedynie czekać na jakąś pomoc ze strony Jasia, chociaż wątpiłam, że mnie znajdzie w tym lesie.
-Idziemy.- powiedział Kuba pchając mnie w stronę drzwi do domu. Weszliśmy do środka, drzwi wejściowe zostały zamknięte.

 Moim oczom ukazał się całkiem zadbany dom z dużym przedpokojem, salonem i kuchnią, a także schodami prowadzącymi na górę gdzie prawdopodobnie znajdowały się jakieś sypialnie i inne pomieszczenia.
-Będziesz tu jakiś czas z nami mieszkać.- powiedział Kuba z cwanym uśmiechem na twarzy.- Chodź na górę pokaże ci gdzie przez najbliższe kilka dni będziesz spała. Posłusznie poszłam za Kubą po schodach. Po chwili stanęliśmy przed drzwiami.
-To twój tymczasowy pokój.- powiedział otwierając drzwi. Weszłam do środka zaczęłam rozglądać się po całym pomieszczeniu. Był to jasno pomalowany pokój z całkiem dużym łóżkiem, kanapą i biurkiem przy którym stało krzesło obrotowe, w pokoju znajdowała się także mała łazienka, więc nie było tak źle. Spojrzałam na Kubę, nie wiedziałam za bardzo co mam teraz robić, dlatego zaczęłam czekać na jakieś polecenie z jego strony.
-Dzisiaj nie będziesz nam potrzebna.- powiedział zamykając drzwi.- Możesz zostać w pokoju.
-Super.- mruknęłam sama do siebie.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, byłam zmęczona, nie wiedziałam co przydarzy mi się jutro, co będą chcieli ze mną zrobić.
_________________________________________________________________________________
Jest już 12 rozdział i coraz to więcej wyświetleń, za co bardzo wam dziękuje ;)
Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś na temat ff lub coś innego to zapraszam na ask'a: 
http://ask.fm/EmilkowaX 8) 

piątek, 27 marca 2015

Rozdział 11

"Byłam wtulona w ciało chłopaka, po chwili położyliśmy się na łóżku, Jaś leżał od strony ściany. Nagle nasze wargi zaczęły się do siebie zbliżać."

Już prawię się dotykały, ale jak zwykle ktoś musiał nam przeszkodzić, oczywiście dzwoniący telefon, który był nadal na dole, na podłodze. Wstałam z łóżka zostawiając Jasia i pobiegłam na dół, aby go odebrać.
-Cześć Natalia! I jak tam się czujesz?- zapytała ciekawa Oliwka.
-Cześć, dobrze jest.- odpowiedziałam spoglądając na nogę, przypomniało mi się, że był na niej wielki siniak, który strasznie bolał. Kompletnie o nim zapomniałam, no cóż.
-A jak tam noga?- usłyszałam głos Idy, najwyraźniej były razem.
-Nadal mam siniaka, ale już o nim zapomniałam, prawie nie boli.- odpowiedziałam.
-To dobrze.- powiedziała Ida.- Możemy do ciebie przyjść? Nie będziesz przecież siedzieć tak sama.
-No wiecie, sama to nie jestem.- powiedziałam przeczesując swoje długie włosy.- Ale możecie wpaść.
-A kto jest jeszcze z tobą?- zapytała Oliwka.- Przyjechali już twoi rodzice?
-Nie, długa historia... jak przyjdziecie to wam wszytko opowiem.- odparłam ze smutkiem, przypominając sobie rozmowę z mamą i sytuację z wieczora.
-Okej... to będziemy za niecałe dziesięć minut.- powiedziała Ida.
-Do zobaczenia!- krzyknęła Oliwka.
-Do zobaczenia.- odpowiedziałam, po czym położyłam telefon na blacie w kuchni i skierowałam się z powrotem na górę do Jasia, który nadal był w pokoju.
-Dziewczyny zaraz przyjdą.- powiedziałam spoglądając na chłopaka, który zaczął podnosić się z mojego łóżka.
-To chodź może poczekamy na dole.- powiedział z lekkim uśmiechem.

Byliśmy już na dole w salonie. Siedzieliśmy na sofie, nagle ktoś zaczął pukać w drzwi domyśliłam się, że to dziewczyny już przyszły. Wstałam z sofy i skierowałam się w stronę drzwi, szybkim ruchem je otworzyłam. Ujrzałam dziewczyny.
-Cześć!- krzyknęła Oliwka, po czym mnie przytuliła.
-Hej!- krzyknęła Ida.
-Cześć.- odpowiedziałam.- Wejdziecie. Gdy dziewczyny weszły zamknęłam drzwi.
-I jak tam się czujesz?- zapytała Ida.
-Jest dobrze, noga już nie boli.- odpowiedziałam spoglądając na siniaka, który się zmniejszył.
-To dobrze.- powiedziała Oliwka.
-Chodźcie do salonu usiądziemy wszyscy razem.- powiedziałam z lekkim uśmiechem.

Weszłyśmy do salonu. Dziewczyny od razu zobaczyły Jasia.
-Cześć.- powiedział chłopak.
-Cześć.- powiedziała Oliwka, a zaraz po niej Ida.
-Siadajcie.- powiedziałam, wskazując ręką na sofę. Nastała cisza, wszyscy tylko co jakiś czas spoglądali na siebie, postanowiłam zacząć jakiś temat.
-I jak tam skończyła się impreza?- zapytałam patrząc na Oliwkę.
-A fajnie tylko szkoda, że nie mogliście być do końca.- odpowiedziała.
-A Staszek?- zapytałam.
-Nie miałam z nim kontaktu od tamtego zdarzenia.- odpowiedziała Oliwka.
-Mi coś wspominał, że się będzie wyprowadzać, ale nie powiedział dokładnie kiedy.- wtrąciła Ida.
-Kiedy ci tak powiedział?- zapytałam zdziwiona faktem, że nic nam nie powiedział.
-Przed imprezą.- odpowiedziała Ida.- Ale nie powiedział kiedy i gdzie.
-No cóż, może jeszcze się odezwie.- powiedziała Oliwka.
-My będziemy już musiały iść, bo mamy jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.- powiedziała Ida wstając z kanapy.
-A właśnie.- powiedziała Oliwka.- Jak będziemy miały więcej czasu to wpadniemy.
-Ale miałam wam jeszcze opowiedzieć co się wczoraj stało.- powiedziałam kierując się w stronę drzwi.
-To kiedy indziej, bo się trochę śpieszymy.- powiedziała Ida wychodząc wraz z Oliwią.
-Pa!- krzyknęła z oddali Oliwka.

Zamknęłam drzwi i zostałam znowu sama z Jasiem. Chciałam z powrotem pójść do salonu, ale ktoś zaczął pukać do drzwi. Otworzyłam je, bo myślałam że dziewczyny czegoś zapomniały, ale myliłam się.

_______________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że rozdział wam się spodobał ;)
Zapraszam na ask'a który znajduje się w zakładce kontakt, możecie zadawać tam pytania dotyczące ff i nie tylko 8) 

środa, 25 marca 2015

Rozdział 10

"W jego objęciach natychmiast się uspokoiłam. Po chwili wstaliśmy.
-Ale jak zostaniesz? Przecież masz też swoją rodzinę, swoje życie.- powiedziałam zerkając na chłopaka.
-Na jakiś czas się do ciebie wprowadzę, to nie jest żaden problem.- odpowiedział uśmiechając się do mnie.- Zadzwonię do swoich rodziców i przywiozą mi moje rzeczy.
-Dziękuje.- powiedziałam cichym głosem, po czym rzuciłam się na szyję chłopaka."
 


Skierowałam się do swojego pokoju, aby odpocząć i przemyśleć kilka spraw.

Perspektywa Jasia:
Gdy Natalia poszła do swojego pokoju, wyciągnąłem z tylnej kieszeni spodni telefon i zadzwoniłem do swoich rodziców, aby powiedzieć im, że na jakiś czas się przeprowadzam z naszego rodzinnego miasta.
-Cześć synek.- usłyszałem głos mamy.
-Cześć.- odpowiedziałem.- Mam do ciebie sprawę mamo.
-Jaką?- zapytała z zaciekawieniem.
-Czy przywiozłabyś mi moje ubrania i inne rzeczy?- zapytałem.
-Ale jak to?- zapytała zdziwiona.- Przeprowadzasz się?
-Tak, ale to raczej chwilowe.- odpowiedziałem.- To jak? Zrobiłabyś to dla mnie?
-No dobrze, to wyślij mi adres sms'em.- odpowiedziała.
-Dziękuję mamo.- odpowiedziałem, po czym się rozłączyłem i zacząłem pisać sms'a do mamy w którym miał znajdować się adres domu Natalii. Po chwili wysłałem wiadomość mamię. Odpisała, że jutro jeszcze zadzwoni. Postanowiłem pójść do pokoju Natalii i zobaczyć co robi. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem, leżącą dziewczynę na swoim łóżku odwróconą w stronę ściany.

Perspektywa Natalii:
Usłyszałam, że ktoś wszedł do mojego pokoju, natychmiast odwróciłam się w stronę drzwi. Ujrzałam Jasia, podniosłam się ze swojego łóżka do pozycji siedzącej.
-Zadzwoniłem.- powiedział zadowolony Jaś.
-Naprawdę? Zostaniesz tu ze mną?- zapytałam z niedowierzaniem. Sadziłam, że Jaś powiedział tak tylko, żeby mnie uspokoić, żebym poczuła się bezpiecznie, nie sądziłam że naprawdę ze mną zamieszka.
-Tak naprawdę, zostanę z tobą.- odpowiedział siadając koło mnie.- Przed chwilą dzwoniłem do mojej mamy i powiedziałem, żeby wysłała mi moje rzeczy, zgodziła się.
-Dziękuję.- odpowiedziałam, po czym uśmiechnęłam się w stronę Janka.

Chłopak usiadł obok mnie, po chwili zaczął patrzyć w moje zielone oczy. Posłałam szeroki uśmiech chłopakowi, który został odwzajemniony. Patrzeliśmy tak na siebie jeszcze dobre 3 minuty, po czym Jaś zaczął się do mnie przysuwać, poczułam jak jego ręce przyciągają mnie do siebie, a następnie obejmują. Byłam wtulona w ciało chłopaka, po chwili położyliśmy się na łóżku, Jaś leżał od strony ściany. Nagle nasze wargi zaczęły się do siebie zbliżać.

________________________________________________________________________________
Na początku chciałabym was przeprosić, że rozdział jest krótki, ale nie miałam czasu aby napisać więcej, mam nadzieję że mnie zrozumiecie ;) 

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 9

"Nadal trzymając mnie na rękach poszedł do salonu, aby położyć mnie na sofie.
-Która jest godzina?- zapytałam zmęczona.
-Zaraz będzie 22:00.- powiedział Jaś przykrywając mnie turkusowym kocem.- Chodźmy już spać.
-Ale miałam jeszcze zadzwonić.- powiedziałam spoglądając na Jasia.
-To może poczekać, a teraz idź spać.- powiedział Jaś kładąc się koło mnie.
-Niech ci będzie.- powiedziałam zamykając oczy. Leżałam jeszcze dobre pół godziny i myślałam nad tym o jaki konkretnie dług im chodziło, aż w końcu usnęłam."


Gdy otworzyłam oczy, natychmiast wstałam z sofy i skierowałam się w stronę mojej torebki, aby wyjąć z niej telefon i jak najszybciej zadzwonić do rodziców. Wybrałam numer mojej mamy modląc się, aby odebrała.
-Cześć kochanie.- usłyszałam głos mojej mamy.
-Cześć mamo, musimy porozmawiać nawet nie wiesz co się wczoraj stało.- powiedziałam roztrzęsiona.
-Dobrze więc mów.- powiedziała mama. Jej głos był jakiś dziwny, brzmiała tak jakby już o wszystkim wiedziała.
-Byłam wczoraj u Oliwki na imprezie, mniejsza o to co się stało jak z niej wybiegłam, ale jak wracałam pod domem zaczepili mnie jacyś dziwni ludzie i mówili o jakimś długu.- powiedziałam. Po chwili w moim kąciku oka pojawiła się łza na myśl, o wczorajszych wydarzeniach.- Oni chcieli, żebym go spłaciła... chcieli, żebym z nimi pojechała, a sama wiesz co mogłoby mi się stać jakbym się zgodziła.
-Boże... wiedziałam...- powiedziała mama, była jakaś dziwna.
-Co wiedziałaś?- zapytałam podejrzliwie.
-Nic, nic słoneczko.- odpowiedziała.
-Kiedy wracacie?- zapytałam ocierając łzę, która zaczęła spływać po moim policzku.
-Chyba powinnam ci się do czegoś przyznać.- powiedziała niewyraźnie.- Wiem, że tata nie będzie zadowolony, ale trudno. Nie będę już zwlekać.
-O co chodzi?- zapytałam.
-Bo widzisz, my nie jesteśmy w delegacji. Wyjechaliśmy za granice, może nie zauważyłaś, ale z naszej szafy zniknęły ubrania i inne przedmioty. Nie mieliśmy wyboru.- powiedziała mama.- Ci ludzie to też nasza wina. Jesteśmy coś im winni, nie ważne co dokładnie, a że nas w tym momencie nie ma w kraju i nie będzie, to twój ojciec wymyślił, że ty spłacisz ten dług.
-Żartujesz teraz? Wyprowadziliście się nic mi nie mówiąc? I jeszcze mam wasze długi spłacać?- zaczęłam zadawać mojej mamie coraz więcej pytań. Nie mogłam uwierzyć w to co oni zrobili.
-Nie córeczko. My już nie możemy wrócić do kraju, a z nimi jakoś sobie poradzisz.- powiedziała drżącym głosem.- Tylko, że ojciec wczoraj do nich zadzwonił i powiedział, że zrobisz co oni zechcą, aby spłacić dług.
-No nie wierze. Jak możecie mnie tak wykorzystywać? Własną córkę? Ja nie zamierzam nic z nimi robić, tylko dlatego że macie jakieś cholerne długi!- krzyknęłam wściekła na rodziców.
-Ale córeczko.- powiedziała zakłopotana mama.
-Żadne ale. Jak wy mogliście? Jesteście okropni. Nie chcę was znać!- powiedziałam, po czym rzuciłam telefonem o podłogę. Skuliłam się pod ścianą i zaczęłam płakać. Tym całym swoim zachowaniem obudziłam Jasia, który natychmiast wstał i podbiegł do mnie, po czym usiadł obok mnie na podłodze.
-Co się stało?- zapytał Jaś.
-Dzwoniłam do rodziców... Ci ludzie mówili prawdę, moi rodzice chcieli, abym spłaciła ten dług.- powiedziałam roztrzęsiona. Jaś usiadł jeszcze bliżej mnie, po chwili poczułam jak mnie obejmuje.
-Będzie dobrze. Oni ci nic nie zrobią, zostanę z tobą.- powiedział przytulając mnie jeszcze mocnej. W jego objęciach natychmiast się uspokoiłam. Po chwili wstaliśmy.
-Ale jak zostaniesz? Przecież masz też swoją rodzinę, swoje życie.- powiedziałam zerkając na chłopaka.
-Na jakiś czas się do ciebie wprowadzę, to nie jest żaden problem.- odpowiedział uśmiechając się do mnie.- Zadzwonię do swoich rodziców i przywiozą mi moje rzeczy.
-Dziękuje.- powiedziałam cichym głosem, po czym rzuciłam się na szyję chłopaka.
_________________________________________________________________________________
Jest już ponad 2800 wyświetleń, nie wiem jak wam podziękować za taką liczbę w tak krótkim czasie ;)
Dziękuje, że jesteście 8) 

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 8

"Po chwili w oddali zobaczyłam dwie męskie sylwetki, które zaczęły się do mnie powoli zbliżać.
-Czego oni mogli ode mnie chcieć?- zapytałam samą siebie."

Byli coraz bliżej mnie, zaczęłam się trochę bać, bo z bolącą nogą daleko nie mogłabym uciekać w razie czego. Musiałam czekać na Jasia, nie miałam innego wyjścia.
-A może chcieli tylko przejść obok mojego domu?- zaczęłam zadawać sobie coraz więcej pytań. Bałam się coraz bardziej. Po kilku minutach byłam pewna, że szli do mnie. Nie wiedziałam co mam zrobić, jeszcze żeby było tego mało zachmurzyło się. Było ciemno, Jaś jeszcze nie wrócił, a kilka kroków ode mnie stali jacyś obcy ludzie, którzy zaczęli się mi przyglądać i coś do siebie szeptać. Jeden z nich usiadł obok mnie, przez moje ciało przeszła gęsia skórka. Delikatnie odsunęłam się od niego.
-Czego chcecie?- zapytałam przerażona.
-My tu będziemy zadawać pytania.- mruknął, po czym poczułam jego rękę na moim ramieniu.
-Zabieraj łapę.- mruknęłam niezadowolona. Co oni w ogóle sobie myśleli?
-Może zaprosisz nas do środka to porozmawiamy na osobności?- zapytał z cwanym uśmiechem.
-Nawet jakbym chciała to nie mam jak.- odpowiedziałam zdenerwowana.- Chyba jakbym mogła wejść to by mnie tu nie było.
-No cóż to tutaj sobie porozmawiamy.- powiedział przybliżając się do mnie jeszcze bardziej.
-Więc o co wam chodzi?- zapytałam zażenowana całą sytuacją. Chciałam się od niego odsunąć, ale to i tak by nic nie dało.
-Twoi rodzice mają u nas dług.- powiedział patrząc na mnie, uśmiechając się pod nosem.
-Niby jaki?- zapytałam.- I co ja mam z tym wspólnego?
-Nie ważne już jaki, nie chce mi się tłumaczyć.- powiedział kładąc swoją rękę na moim udzie.- Ich tu nie ma, a ktoś go musi spłacić.
-Od razu mówię, nie mam żadnych pieniędzy... i zabieraj tą rękę z mojego uda, bo ci przywalę.- powiedziałam zirytowana.
-Nie bądź taka ostra, jakoś się dogadamy.- powiedział z cwanym uśmiechem.
-Niby jak?- zapytałam.- Jak niby mam ten dług spłacić, żebyście dali mi spokój?
-Widzisz ten czarny samochód z
przyciemnionymi
szybami?- powiedział wskazując palcem na auto.
-No tak i co w związku z tym?- zapytałam domyślając się do czego zmierzał.
-Pójdziesz tam z nami, a dalej zobaczymy co nam zaproponujesz.- powiedział. Po chwili wraz ze swoim znajomym zaczął się śmiać.
-Nie ma mowy, nigdzie z wami nie idę.- powiedziałam zdenerwowana. Zabrałam jago rękę z mojego uda i wstałam.
-Nigdzie nie pójdziesz.- mruknął.
-Bo kto mi za broni?- zapytałam. W oddali zobaczyłam Jasia biegnącego z torebką w moją stronę.
-Nie będę z tobą dyskutować jedziesz z nami i robisz co tylko zechcemy.- powiedział całkiem poważnym tonem, po czym wstał z ławeczki, złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę samochodu. Jego kolega otworzył tylne drzwi.
-Ja tam na pewno nie wejdę, nie ma mowy nie jadę nigdzie z wami.- powiedziałam. W moim kąciku oka pojawiła się łza.
-Jedziesz, koniec dyskusji.- mruknął, ściskając jeszcze bardziej moją rękę, abym się nie wyrwała. Jaś był już blisko, ale postanowiłam i tak wziąć sprawy w swoje ręce. Po chwili mocno kopnęłam chłopaka w krocze. Jego uścisk na mojej dłoni osłabł i mogłam uwolnić rękę, mimo bolącej nogi zaczęłam biec w stronę Jasia. Rzuciłam się chłopakowi na szyję, z moich oczu wyleciała łza.
-Jeszcze z tobą nie skończyliśmy.- powiedział wsiadając do samochodu. Po chwili usłyszeliśmy tylko pisk opon i zobaczyliśmy kurz unoszący się nad jezdnią. Odjechali.
-Czego od ciebie chcieli?- zapytał zaniepokojony Jaś.
-Moi rodzice podobno mają u nich jakiś dług, więcej nie wiem.- powiedziałam ocierając łzy, które spływały po moich policzkach.- Będę musiała dzisiaj zadzwonić do nich i może mi jakoś to wszystko wytłumaczą.
-Może to jakaś pomyłka, ale teraz chodźmy do domu musisz odpocząć.- powiedział Jaś, po czym wziął mnie na ręce. Skierowaliśmy się w stronę domu. Chłopak otworzył drzwi kluczykiem, który wyjął z torebki, wszedł do środka następnie je zamknął, a kluczyk wraz z torebką położył na komodzie. Nadal trzymając mnie na rękach poszedł do salonu, aby położyć mnie na sofie.
-Która jest godzina?- zapytałam zmęczona.
-Zaraz będzie 22:00.- powiedział Jaś przykrywając mnie turkusowym kocem.- Chodźmy już spać.
-Ale miałam jeszcze zadzwonić.- powiedziałam spoglądając na Jasia.
-To może poczekać, a teraz idź spać.- powiedział Jaś kładąc się koło mnie.
-Niech ci będzie.- powiedziałam zamykając oczy. Leżałam jeszcze dobre pół godziny i myślałam nad tym o jaki konkretnie dług im chodziło, aż w końcu usnęłam.
_________________________________________________________________________________
Mamy już ponad 2300 wyświetleń! Dziękuje wam bardzo! ;3

Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ask'a: http://ask.fm/EmilkowaX 8) 

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 7

"Zamknęłam oczy myśląc, że to był już mój koniec, usłyszałam pisk opon, nagle poczułam jak upadam na ziemię, ale nic więcej się nie wydarzyło. Otworzyłam oczy, zauważyłam nad sobą Jasia, który opierał się dwiema rękoma nad moją głową." 

Spojrzałam na twarz chłopaka, miał zamknięte oczy, najwyraźniej bał się, że jak je otworzy to zobaczy, że jednak nie udało mu się mnie uratować.
-Otwórz oczy.- powiedziałam po cichu. Jaś spojrzał na mnie, po czym lekko się uśmiechnął. Zabrał ręce znad mojej głowy i wstał, po czym wyciągnął je z powrotem podając mi je, aby mi pomóc.
-Dziękuje.- powiedziałam jeszcze cichszym głosem niż wcześniej.- Nie wiem jak mogłam uwierzyć Staszkowi, to było głupie przez to wszytko mogłam stracić nawet życie. Poczułam jak Jaś obejmuje mnie swoimi rękoma i przyciąga mnie do siebie.
-Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało.- jego głos dobiegł do mojego ucha. W tym momencie przybiegli nasi przerażeni znajomi. Najwyraźniej musieli usłyszeć pisk opon. Staszek był za nimi chodząc wciąż w kółko, najwyraźniej było mu głupio, że doprowadził do takiego zdarzenia.
-Nic ci się nie stało?- zapytali chórem, po czym podeszli jeszcze bliżej mnie i Jasia.
-Jest okej, wszytko dobrze.- powiedziałam uśmiechając się w stronę znajomych, aby dać im do zrozumienia, że czuję się dobrze.- Gdyby nie Jaś skończyłoby się to nie tylko na siniakach.
-Staszek ty to tak na serio mówiłeś wtedy czy tak sobie znowu coś wymyśliłeś?- mruknęłam spoglądając na moją nogę, na której znajdował się całkiem spory siniak.
-Teraz twoja kolej Staszku, aby się przyznać.- powiedziała Oliwka posyłając chłopakowi groźne spojrzenie.
-No dajesz, jaką teraz będziesz mieć wymówkę?- mruknęła Ida.
-Przepraszam...- powiedział pod nosem Staszek.
-Myślisz, że teraz to coś da?- powiedział zdenerwowany Florian.
-Teraz raczej już nic.- odpowiedział Staszek ze spuszczoną głową.
-Zanim coś znowu powiesz, pomyśl dwa razy.- powiedziała Ida.
-Natalia jest naprawdę okej? Czy trzeba dzwonić po pogotowie?- zapytała Oliwka.
-Jest okej, możecie wracać, mną się nie przejmujcie.- powiedziałam.- Popsułam wam tylko zabawę.
-Nic się nie stało, to tylko impreza, będzie takich więcej.- odpowiedziała Oliwka, po czym mnie przytuliła.
-Może pójdziemy do domu?- zapytał Jaś spoglądając na mnie.- Powinnaś odpocząć.
-On ma rację idźcie już.- powiedziała Ida.- Jutro z Oliwką przyjdziemy cię odwiedzić.
-No okej.- powiedziałam lekko się uśmiechając w stronę znajomych.
-A ty Staszek też już lepiej pójdź.- powiedział Rafał posyłając koledze wrogie spojrzenie. Staszek zaczął od nas powoli odchodzić w milczeniu.
-To do zobaczenia.-powiedziałam machając do przyjaciół.

Powrót do domu był uciążliwy, bolała mnie noga. Po nie całych 5 minutach drogi Jaś musiał mnie nieść, ponieważ nie dawałam rady iść o własnych siłach. Byłam bardzo zmęczona, gdy ujrzałam swój dom, byłam szczęśliwa jak nigdy. Po chwili znaleźliśmy się przy drzwiach, Jaś delikatnie położył mnie na ławeczce znajdującej się obok domu.
-Zapomniałam torebki.- powiedziałam zmęczona.- Będziemy musieli się wracać.
-Kurde...- powiedział Jaś przeczesując swoje włosy.- Mam pomysł... Ty tu zostaniesz, a ja szybko pobiegnę po torebkę do Oliwki, to nie jest przecież aż tak daleko.
-Okej.- powiedziałam patrząc na Jasia, który zaczął powoli kierować się w stronę domu Oliwki, po niecałej minucie przyśpieszył kroku i zaczął biec. Zostałam sama, na dworze było jeszcze w miarę widno. Po chwili w oddali zobaczyłam dwie męskie sylwetki, które zaczęły się do mnie powoli zbliżać.

-Czego oni mogli ode mnie chcieć?- zapytałam samą siebie.
________________________________________________________________________________
Zacznijmy standardowo ;)
Mam nadzieje, że i tym razem rozdział wam się spodobał, wiem że trochę późno wstawiony, ale nie miałam za bardzo czasu. Zapraszam na ask'a, na którym możecie zadawać pytania dotyczące ff o Jasiu ;)
Dziękuje za ponad 2000 wyświetleń, jesteście mega! 8)

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 6

"Wtuliłam się w jego ciało i zamknęłam oczy. Jaś zaczął bawić się moimi włosami, co muszę przyznać, było całkiem przyjemne. Gdy chłopak przestał zrozumiałam, że zasnął, więc wyciągnęłam rękę w stronę turkusowego kocyka, który leżał na końcu sofy i przykryłam nas oboje, po czym zsunęłam głowę na nogi chłopaka, aby było mi wygodniej i zasnęłam."

Gdy otworzyłam oczy spojrzałam na zegarek, który stał na półce obok telewizora i wskazywał godzinę trzynastą . Natychmiast podniosłam się z chłopaka i rozejrzałam po pokoju. Jaś nadal spał, ale postanowiłam go obudzić, zaczęłam lekko go szturchać. Spostrzegłam, że jego oczy lekko się otwierają, najwyraźniej udało mi się to.
-Która jest godzina?- zapytał zaspany chłopak.
-Jest po trzynastej.- odparłam.
-Tak długo spaliśmy?- zapytał rozciągając się.
-No wiesz, tak to jest jak się późno chodzi spać.- odpowiedziałam lekko uśmiechając się. Chłopak z powrotem położył się na sofie i przykrył kocem.

Podeszłam do okna, to co ujrzałam przeraziło mnie. Wszytko było porozrzucane, gałęzie drzew były dosłownie wszędzie, krzesła był wywrócone, a stół stał do góry nogami.
-Jaś chodź tu szybko!- krzyknęłam przerażona tym co stało się w nocy.
-Co się stało?- zapytał.
-Chodź szybko musisz to sam zobaczyć!- krzyknęłam. Jaś zaczął kierować się w stronę drzwi balkonowych, które były tuż obok okna przez, które spoglądałam na zniszczony ogród.
-Jeśli to jest tylko nasze podwórko, to ciekawe jakie są szkody w mieście.- odparłam z przerażeniem.
-Nie myśl teraz o tym, chodź zajmiemy się posprzątaniem podwórka, okej?- zapytał Jaś. W jego oczach także można było zobaczyć lekkie przerażenie.
-No okej, ale drzwi nie damy rady otworzyć, bo są przywalone gałęziami, nie sądzisz? Wyjdziemy oknem.- powiedziałam po czym chwyciłam klamkę od okna i je otworzyłam. Wskoczyłam przez nie, Jaś tuż za mną. Pierwsze co zrobiliśmy to odsunęliśmy gałęzie, aby móc otworzyć drzwi balkonowe. Jaś wszedł z powrotem do środka, aby je otworzyć, po czym pomógł mi sprzątnąć resztę gałęzi i ustawić krzesła wraz ze stołem na swoim miejscu. To wszytko zajęło nam około trzy godziny.

Weszliśmy do domu zmęczeni. Udaliśmy się do salonu, aby usiąść i odpocząć, ale jak na złość musiał ktoś do mnie w tym momencie zadzwonić, a nie kto inny jak Oliwka.
-Hej, organizuje dzisiaj imprezę urodzinową, wpadłabyś?- zapytała szczęśliwa Oliwka.
-Akurat dzisiaj?- zapytałam wypuszczając powietrze z ust.
-Tak dzisiaj o 17:30 to będziesz?- zapytała ponownie.
-No okej, wpadnę.- powiedziałam, powoli opadając na sofę.
-Jesteś kochana, to do zobaczenia!- krzyknęła uradowana Oliwia. -A i jak będziesz chciała to możesz z kimś przyjść, jeśli oczywiście kogoś masz.
-Oczywiście, że mam z kimś przyjść.- powiedziałam niepewna czy Jaś w ogóle zgodzi się mi towarzyszyć.
-Naprawdę?- zapytała zdziwiona Oliwia. Nie dziwie jej się, bo nigdy nie miałam najlepszego kontaktu z płcią przeciwną.
-Naprawdę, a zresztą sama zobaczysz.-powiedziałam uśmiechając się w stronę chłopaka , który nie wiedział o co chodzi.
-Okej... to cześć.- powiedziała Oliwka, a w jej głosie można było wyczuć zdziwienie.
-Cześć.- odpowiedziałam, rozłączając się. Odwróciłam głowę w stronę Jasia. Chłopak zaczął patrzeć na mnie z zaniepokojeniem, ponieważ nie wiedział z kim i o czym rozmawiałam.
-Dzwoniła moja przyjaciółka, robi dzisiaj imprezę urodzinową i mnie zaprosiła. Chciałbyś ze mną pójść?- zapytałam wpatrując się w piwne oczy Jaśka, lekko się uśmiechając.
-A mogę w ogóle? Bo to raczej ciebie zaprosiła.- powiedział zdziwiony moją propozycją.
-Tak możesz, bo powiedziała, że mogę wziąć jedną osobę ze sobą, więc pomyślałam o tobie.- odpowiedziałam.
-No skoro, chcesz to mogę pójść z tobą.- powiedział Jaś z lekkim uśmiechem.
-Dziękuje! To musimy się już zacząć szykować, bo mamy tylko godzinę.- powiedziałam z szerokim uśmiechem, po czym ze szczęścia rzuciłam mu się na szyję, następnie wstałam z sofy i poszłam do swojego pokoju, aby zacząć się szykować.

Wyjęłam ze swojej szafy czarną sukienkę z wcięciem na plecach w kształcie litery V i koronkowymi rękawami, która była dopasowana do mojej figury. Założyłam ją, następnie weszłam do swojej łazienki, aby nałożyć lekki makijaż i przeczesać szczotką włosy. Miałam jeszcze niecałe piętnaście minut. Założyłam czarne szpilki i zeszłam na dół po schodach. Moim oczom ukazał się Jaś, który miał opuszczoną głowę w dół i robił coś w telefonie.
-Gotowy?- zapytałam lekko się uśmiechając. Chłopak zaniemówił, gdy na mnie spojrzał, po chwili zaczął kiwać twierdząco głową, co oznaczało, że możemy już iść do Oliwki. Skierowaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych, wyciągnęłam rękę, aby wziąć torebkę i kluczę od domu, po czym wyszliśmy, zamknęłam drzwi. Zaczęliśmy kierować się w stronę domu Oliwki, który był oddalony od mojego o około 150 metrów, także jak mój dom był umiejscowiony obok jeziora i małego lasu. Po niecałych dwudziestu minutach byliśmy już przed domem Oliwki. Zapukałam do drzwi jej domu. Otworzyła lekko zdziwiona, bo pewnie nie spodziewała się, że na prawdę przyjdę z kimś, ale po dłuższej chwili patrzenia na mnie i na Jasia na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wpuściła nas do swojego domu, po czym zaprowadziła mnie wraz z Jasiem do otwartych drzwi balkonowych prowadzących na podwórko, gdzie odbywała się cała impreza.

Na dworze była masa ludzi, większość z tych osób znałam, ale było kilka mi nieznajomych twarzy. Leciała głośna muzyka, było kilka stołów z przekąskami i przeróżnymi napojami. W centrum ogrodu było miejsce do tańczenia. Złapałam Jasia za rękę, aby poszedł za mną w stronę moich znajomych. Chciałam, aby się poznali, skoro mamy spędzić ten wieczór wszyscy razem.
-Cześć!- krzyknęłam, aby było mnie słychać.
-Hej! A z kim ty tu przyszłaś?- zapytała Ida z zaciekawieniem, kim był dla mnie Jaś.
-To mój przyjaciel.- odpowiedziałam spoglądając na Jasia, który stał w milczeniu.
-Nie widziałem go tu wcześniej.- powiedział Florian.
-Właśnie. Skąd się tu wziąłeś?- zapytał Rafał.
-Mieszkam kilkadziesiąt kilometrów stąd, ale gdy wracałem do domu wieczorem popsuł mi się samochód i Natalia zaproponowała mi pomoc.- odpowiedział Jaś, który kontem oka patrzył na mnie.
-To prawda? A znaliście się już przedtem?- zapytał ciekawy Staszek.
-Nie.- odpowiedziałam.- Poznaliśmy się niedawno.
-A zapomnieliście się chyba zapytać najważniejszej rzeczy.- mruknęłam.
-Aaa... masz rację.- powiedziała Ida.- Jak masz na imię?
-Jestem Jaś.- odpowiedział wyciągając rękę w stronę Idy i reszty znajomych, w celu przywitania się.
-Patrzcie idzie wreszcie Oliwka!- krzyknęła Ida machając ręką, aby Oliwka mogła zobaczyć, w którym miejscu stoimy.
-Hej, już jestem, coś mnie ominęło ciekawego?- zapytała uradowana.
-Poznaliśmy Jasia i w sumie nic poza tym.- uśmiechnął się Rafał wskazując palcem na Janka.
-Cześć, Oliwka jestem.- powiedziała wyciągając rękę w stronę Jasia.
-Jaś.- odpowiedział również wyciągając rękę, na przywitanie.
-My z Florianem idziemy trochę potańczyć. Idzie ktoś jeszcze?- zapytała uśmiechnięta Ida łapiąc Floriana za rękę.
-My zaraz dojdziemy.- powiedziała Oliwka spoglądając na Rafała.
-Okej.- odpowiedziała Ida, po czym poszła wraz z Florianem potańczyć.
-Ja zaraz wrócę, pójdę do domu schować telefon.- powiedział Rafał.
-Pójdziemy razem. Zostawię torebkę w domu.- powiedziałam uśmiechając się.- Ja Jasiu zaraz wracam.
-Okej.- odpowiedział Jaś, patrząc jak idę w stronę domu z Rafałem.
-No to chłopaki, ja musze jeszcze na chwilę gdzieś zadzwonić, zaraz wracam.- powiedziała Oliwka zastawiając Jasia i Staszka samych. Co jak później się okazało nie było dobrym pomysłem.

Perspektywa Jasia:
Natalia i reszta "znajomych" gdzieś poszli zatem zostałem sam z tym Staszkiem. W ogóle nie wiedziałem o czym mam z nim rozmawiać.
-A ciebie i Natalię nic nie łączy?- zapytał zaciekawiony.
-Nie, naprawdę ona mi tylko pomaga.- odpowiedziałem.
-Tak teraz sobie myślę, skoro dom masz gdzieś dalej to, gdzie w ogóle teraz mieszkasz?- zapytał. Jego pytania zaczynały mnie coraz bardziej denerwować.
-No u Natalii.- odparłem, po czym spojrzałem na twarz Staszka czekając na jego kolejne pytanie.
-Tak krótko się znacie, a już ze sobą mieszkacie?- zapytał podejrzliwie.
-Tak, ale za jakiś czas będę i tak musiał jechać do domu, także się już o nic nie martw, za jakiś czas nie będziesz mnie widział.- odpowiedziałem z ironicznym uśmiechem.
-Wy w tym domu jesteście całkiem sami, prawda?- kolejne pytanie wyleciało z ust Staszka.
-No tak.- odpowiedziałem przewracając oczami, domyślałem się do czego zmierzał ten cały Staszek.
-I co wy tak właściwie robicie?- zapytał.
-A co możemy niby takiego robić?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie, a następnie przewróciłem oczami.
-No wiesz.- powiedział Staszek uśmiechając się pod nosem.- Chyba wiesz co mam na myśli.
-Niestety wiem.- odpowiedziałem na kolejne głupie pytanie.
-No właśnie to teraz się przyznaj.- powiedział Staszek.
-Niby do czego?- zapytałem zupełnie nie wiedząc o co jemu chodzi.
-Do tego, że chcesz ją tylko wykorzystać, a potem jak gdyby nigdy nic pojedziesz do tego swojego domu.- powiedział Staszek. Co on sobie w ogóle myślał? Stwierdziłem, że nie będę dalej odpowiadać na jego bezsensowne pytania. Po chwili przyszła wreszcie Natalia z Rafałem, Oliwka i Ida z Florianem wszyscy byliśmy znowu razem.

Perspektywa Natalii:
Zaniosłam torebkę do pokoju Oliwii, aby nikt mi w niej nie grzebał, napiłam się soku, chwilę porozmawiałam z Rafałem i stwierdziłam, że wrócę do Jasia, podejrzewałam, że nie czuł się zbyt komfortowo stojąc obok nowo poznanych osób. Wyszłam z domu wraz z Rafałem i skierowałam się w stronę znajomych. Stojąc obok Jasia wyczułam napiętą atmosferę, czyżby zdążył się z kimś pokłócić?
-No przyznaj się.- powiedział Staszek niecierpliwie.- Wszyscy już wiedzą jaka jest prawda, ale Natalia pewnie się tylko nie domyśla po co tu przyjechałeś. Może jej powiesz łaskawie? Nie wiedziałam zupełnie o co mogło chodzić Staszkowi, nigdy nie był ufny względem nowo poznanych osób, ale żeby od razu jakieś historie wymyślać? Ale jakby tak przypomnieć sobie kilka sytuacji, to przeważnie miał rację, ciekawe o co tym razem mu chodziło.
-Nie mam do czego się przyznawać.- mruknął zdenerwowany Jaś. Miałam wrażenie, że zaraz rzuci się na Staszka.
-Oj masz, ty już wiesz dobrze.- powiedział Staszek uśmiechając się pod nosem.
-Może ktoś mi powiedzieć o co chodzi?- mruknęłam niezadowolona, patrząc na Staszka.
-No Jaś przyznaj się, chyba że ja mam to powiedzieć za ciebie.- powiedział Staszek, który był jak nigdy wcześniej pewny siebie.
-Nie mam do czego.- mruknął coraz bardziej zdenerwowany Jaś.
-To ja Ci powiem.- odpowiedział Staszek, po czym skierował swój wzrok na mnie.
-No to słucham.- powiedziałam podirytowana.
-Jaś nie przypadkiem znalazł się akurat w twojej okolicy.- powiedział Staszek z chytrym uśmiechem na twarzy.- On chce cię tylko zaliczyć, a potem pojedzie jak gdyby nigdy nic do domu. Po tym co powiedział Staszek stałam jak wryta. Jaś? Jaś by czegoś takiego nie zrobił.
-To prawda?- zapytałam zdenerwowana.
-Natalia... ty chyba nie myślisz tak jak on?- powiedział zakłopotany Jaś łapiąc mnie za rękę.
-Zdziwiłbyś się.- mruknęłam posyłając chłopakowi wrogie spojrzenie. Wyrwałam swoją rękę z uścisku Jasia i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia, za swoimi plecami usłyszałam kroki Jasia, w tym momencie zaczęłam biec, byłam już przed ulicą, wybiegłam na nią zapłakana, nie zauważyłam tylko nadjeżdżającego Autobusu. Zamknęłam oczy myśląc, że to był już mój koniec, usłyszałam pisk opon, nagle poczułam jak upadam na ziemię, ale nic więcej się nie wydarzyło. Otworzyłam oczy, zauważyłam nad sobą Jasia, który opierał się dwiema rękoma nad moją głową.
________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że spodobał wam się rozdział ;)
Był to moim zdaniem jeden z ciekawszych rozdziałów, które do tej pory napisałam 8)

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 5

"Na niebie zauważyłam ciemne chmury, po chwili zaczął padać lekki deszczyk, który w ułamku sekundy zamienił się w ulewę. Jeszcze przez chwilę stałam przy oknie, nagle zobaczyłam jak piorun rozświetla ciemne niebo. Odeszłam od okna jak  w młodości uczyła mnie mama, gdy była burza. Na swoich biodrach poczułam ręce Jasia."

Odwróciłam się w stronę chłopaka i zdjęłam jego ręce ze swoich bioder.
-Co ty robisz?- zapytałam ironicznie.
-Nic... tylko ja chciałem... znaczy... pomyślałem... że...- Jaś zaczął się jąkać, co mnie zupełnie rozśmieszyło. Wyglądało to całkiem słodko, ale postanowiłam być nieugięta.
-To źle myślałeś.- mruknęłam, posyłając chłopakowi tajemniczy uśmiech. Dając mu do zrozumienia, że chcę się z nim trochę podroczyć.
-A skąd wiesz, że myślimy o tym samym?- zapytał puszczając oczko w moją stronę.
-Intuicja.- odparłam ze śmiechem.
-Ale wiesz, że jestem od Ciebie silniejszy, więc sam mógłbym sobie pozwolić na to o czym myślimy.- powiedział z szerokim uśmiechem.
-Teoretycznie mógłbyś, ale ja też mogłabym Cię odepchnąć, nie sądzisz?- powiedziałam puszczając oczko w stronę Jasia.
-Przekonamy się?- powiedział z cwanym uśmiechem. Po chwili Jaś zaczął się do mnie zbliżać, położył z powrotem ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie. Nieśmiałym ruchem położyłam swoje ręce na karku chłopaka. Nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać. Szybko odwróciłam głowę i złożyłam delikatny pocałunek na policzku chłopaka. Jaś był kompletnie zdezorientowany. Odsunęłam się kilka kroków w tył.
-Chodź poszukamy jakiejś latarki, bo chyba nie będziemy siedzieć tak po ciemku? - powiedziałam ze śmiechem.
-Dobra.- mruknął Jaś. Najwyraźniej był rozczarowany, że po raz kolejny nie udało mu się mnie pocałować. Wyjęłam telefon z kieszeni, oświetlając przy tym drogę prowadzącą do schodów.
-Chodź za mną.- powiedziałam nadal rozbawiona sytuacją, która zdarzyła się kilka minut temu. Jaś ruszył za mną w milczeniu. Otworzyłam drzwi od sypialni rodziców, gdzie zauważyłam latarkę, która leżała na komodzie, natychmiast wzięłam ją do ręki i próbowałam włączyć, ale najwyraźniej była popsuta.
-W kuchni, gdy próbowałem robić śniadanie widziałem kilka świeczek w tej wąskiej szafce u góry.- mruknął.
-Masz rację!- krzyknęłam. Z powrotem zeszliśmy na dół do kuchni.
-Mógłbyś je wyjąć z tej szafki? Ja niestety jestem za niska.- odchrząknęłam.
-A dostanę coś w zamian?- zapytał, a na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech.
-To ja może sama je sięgnę.- mruknęłam.
-Nie no dobra, nie będę taki, pomogę Ci.- odpowiedział lekko uśmiechając się. Po chwili wyciągnął rękę w stronę szafki i wyjął z niej świeczki.
-Masz może zapalniczkę, żeby je zapalić?
-Tak, mam.- odpowiedział Jaś wyciągając zapaliczkę z tylnej kieszeni spodni. Zaczął zapalać świeczki, a następnie ułożył je w równym rzędzie na blacie. W pomieszczeniu zrobiło się trochę jaśniej, w końcu mogliśmy wyraźniej zobaczyć swoje twarze.

Udaliśmy się w stronę salonu, aby usiąść na sofie. Nadal była burza i zamiast słabnąć, to nasilała się, grzmoty były coraz głośniejsze, a pioruny coraz większe. Wiatr zaczął wiać tak mocno, że w całym domu było słychać gwizdy. Tak jak nigdy nie bałam się burzy, to w tym momencie wszytko się zmieniło. Niekontrolowanie zaczęłam piszczeć, tylko ze względu, że przeraziłam się jednego z grzmotów, po którym następnie pojawił się piorun, rozświetlający całe niebo.
-Boisz się?- zapytał Jaś.
-Nie.- mruknęłam. Po czym znowu usłyszałam grzmot i niekontrolowanie zaczęłam piszczeć, robiąc z siebie idiotkę. 
-Na pewno?- zapytał Jaś uśmiechając się.
-Nie no dobra... dzisiaj akurat się boje.- odparłam patrząc w piwne oczy chłopaka. Jaś zaczął się do mnie przysuwać, aż w końcu siedział już obok mnie, po czym objął mnie swoją prawą ręką. Wtuliłam się w jego ciało i zamknęłam oczy. Jaś zaczął bawić się moimi włosami, co muszę przyznać, było całkiem przyjemne. Gdy chłopak przestał zrozumiałam, że zasnął, więc wyciągnęłam rękę w stronę turkusowego kocyka, który leżał na końcu sofy i przykryłam nas oboje, po czym zsunęłam głowę na nogi chłopaka, aby było mi wygodniej i zasnęłam.

________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że ten rozdział również wam się spodobał. liczę na komentarze pod nim, te pozytywne i te negatywne, każde motywują do dalszego pisania. Zapraszam także na ask'a, na którym możecie zadawać pytania dotyczące mojego ff. Link znajduje się w zakładce "Kontakt".
Chciałabym wam także podziękować za ponad 1000 wyświetleń, jesteście niesamowici! 8)

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 4

"Zeszliśmy ze schodów do przed pokoju, kucnęłam przed szafką, aby ubrać moje czarne vans'y.
Gdy wstałam Jaś był już gotowy do wyjścia, także nie zwlekając dłużej, sięgnęłam po moją kremową torebkę i otworzyłam drzwi. Jaś wyszedł z domu ja tuż za nim, szybkim ruchem zamknęłam drzwi na klucz i schowałam go do torebki. Wraz z chłopakiem udaliśmy się w stronę pobliskiego parku."


Po kilku minutach byliśmy już w parku, nieustannie rozmawialiśmy o różnych historiach związanych z naszym życiem. Wokół nas nie było nikogo, tak jakby cała ludzkość w ułamku sekundy wyginęła. Usiedliśmy nad brzegiem stawu, wpatrując się w nasze odbicia. Położyłam swoją głowę na ramieniu Jasia, po chwili poczułam jego rękę na moim lewym biodrze. Widoki były niesamowite, gdyby nie Jaś nigdy nie spędziłabym w ten sposób czasu jak teraz. Siedzieliśmy tak dobre 2 godziny wpatrując się w wodę i łabędzie pływające na niej.
-Ładny widok co nie?- usłyszałam delikatny głos chłopaka.
-Tak... piękny.- odparłam z uśmiechem.

Gdy Jaś mnie przytulił jeszcze mocnej poczułam się bezpiecznie w jego ramionach. Może nie powinnam aż tak się do niego przywiązywać i nie spieszyć się z tym wszystkim? Pewnie tak, ale nie umiem inaczej, ten chłopak ma coś w sobie co mnie do niego przyciąga.

Mój telefon zaczął wydawać dźwięk, co oznaczało, że dostałam sms'a, wyciągnęłam go z torebki i zerknęłam na ekran, był to sms od mojej mamy napisała w nim, że zadzwoni do mnie za około 30 minut, bo musi mi coś ważnego powiedzieć. Przestraszyłam się, że mogło stać się coś poważnego z tatą, bądź z nią. Czekałam z niecierpliwością na telefon, Jaś próbował mnie uspokoić. W pewnym momencie wstałam z trawy, Jaś także... złapał mnie obiema rękoma i przyciągnął do siebie, abym się uspokoiła.
-Ale nie wiesz dokładnie o co chodziło, także nie stresuj się tak, za kilka minut będziesz pewna, że było to nie potrzebne. - powiedział przytulając mnie.
-Może masz racje? Może moja mama chciała mi tylko powiedzieć, że wraca wcześniej, albo coś podobnego?- odparłam.
-Właśnie, nie masz co się przejmować.- powiedział.
-No dobrze...- mruknęłam. Jaś spojrzał głęboko w moje oczy. Po czym skupił wzrok na moich wargach, tak jak kiedyś, to mogło oznaczać tylko jedno, chciał podąć kolejną próbę pocałunku. W tym momencie moje serce zaczęło bić szybciej, ale wiedziałam, że w głębi duszy też tego chciałam. Nasze usta lekko się musnęły, ale wszytko popsuł dzwoniący telefon, to była moja mama. Natychmiast odebrałam telefon, odsuwając się od chłopaka.
-Co jest mamo? Coś z tatą? Powiedz co się dzieje?- zaczęłam napastować moją mamę przeróżnymi pytaniami.
-Nie, nie o to chodzi.- odparła roześmiana mama.- Chciałam Ci tylko powiedzieć, że wraz z tatą musimy zostać dłużej w delegacji niż myśleliśmy.
-No dobrze.- odparłam. W głębi duszy byłam bardzo szczęśliwa, bo ta informacja oznaczała, że więcej czasu będę mogła spędzić z Jasiem. - To mamo jak będziecie wiedzieli kiedy dokładnie wracacie to zadzwońcie, okej?
-Tak córeczko, a jak tam w domu? Wszytko dobrze?
-Tak...- odparłam zadowolona.
-A co teraz robisz?- zapytała z ciekawością.
-Spaceruje w parku.- odchrząknęłam.
-Tak sama?- zapytała zdziwiona mama. Nigdy wcześniej nie spacerowałam, a co dopiero w parku, także moja mama miała prawo być zdziwiona. W tym momencie musiałam coś szybko wymyślić, bo przecież nie mogłam jej powiedzieć, że jestem tutaj z Jasiem, który u nas na dodatek mieszka.
-Nie,  nie jestem sama, przed chwilą przyszła do mnie Oliwia i zaproponowała, abym z nią gdzieś poszła i porozmawiała, bo dawno się nie widziałyśmy.- mówiąc to wypuściłam powietrze z ust.
-Aaa... z Oliwką. No dobrze to ja już będę kończyć, nie będę wam dłużej przeszkadzać. Pa kochanie.
-Pa mamo.- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Moja mama najwyraźniej uwierzyła, że jestem w parku z Oliwią, co bardzo mnie ucieszyło, bo nie musiałam się jej tłumaczyć.
Schowałam telefon do torebki po czym odwróciłam się w stronę Jasia.
-Miałeś rację, nie musiałam się przejmować nic im się nie stało, chciała mi tylko powiedzieć, że muszą zostać dłużej w delegacji.- powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy.
-No widzisz. Ja zawsze mam rację.- odparł puszczając oczko w moją stronę.- To może już pójdziemy do domu, czy chcesz jeszcze pospacerować?
-Możemy już w sumie pójść do domu, jestem zmęczona.- odparłam.

Po niecałych dwudziestu minutach byliśmy już przed drzwiami domu. Wyjęłam klucz z torebki i otworzyłam drzwi, po wejściu do środka kluczyk położyłam na komodzie. Jaś zamknął za nami drzwi.
Spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał godzinę 19:14. Na dworze, jak nigdy o tej godzinie zaczęło robić się już ciemno, co mnie zdziwiło, bo w wakacje powinno być jeszcze widno. Podeszłam do okna, które znajdowało się w kuchni i spojrzałam przez nie. Na niebie zauważyłam ciemne chmury, po chwili zaczął padać lekki deszczyk, który w ułamku sekundy zamienił się w ulewę. Jeszcze przez chwilę stałam przy oknie, nagle zobaczyłam jak piorun rozświetla ciemne niebo. Odeszłam od okna jak  w młodości uczyła mnie mama, gdy była burza. Na swoich biodrach poczułam ręce Jasia.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że spodobał wam się rozdział ;)
Liczę na pozytywne komentarze pod nim, a także zapraszam na ask'a. Chciałabym wam także podziękować za ponad 800 wyświetleń w tak krótkim czasie, jesteście wspaniali!

środa, 11 marca 2015

Rozdział 3

"-Gdzie idziesz?- zapytałam zdziwiona.
-Do swojego pokoju.- odparł z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Aaa...- mruknęłam niezadowolona.  Jaś zamknął za sobą drzwi, zostawiając mnie samą w pokoju. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę pierwszą w nocy. Stwierdziłam, że położę się i spróbuje zasnąć, bo byłam już zmęczona, a nigdy tak późno nie chodziłam spać."


Światło w moim pokoju, zaczęło padać na moją twarz, dlatego natychmiast się obudziłam. Spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał godzinę jedenasta. Poszłam do łazienki, która znajdowała się w moim pokoju, wzięłam zimny prysznic i zaczesałam włosy do góry. Przypomniało mi się, że nie jestem sama w domu, bo przecież wczoraj zaprosiłam na noc Jasia. Natychmiast zeszłam na dół, aby zobaczyć czy chłopak nadal śpi w pokoju gościnnym. To co zobaczyłam kompletnie mnie zaskoczyło. W kuchni stał Jaś, który najwyraźniej próbował coś ugotować, ale po dłuższej obserwacji chłopaka stwierdziłam, że średnio mu to idzie. Pomyślałam, że może lepiej będzie jak do niego pójdę i mu pomogę.
-Co robisz? - powiedziałam z uśmiechem.
-O ty już nie śpisz? Chciałem Ci zrobić niespodziankę.- odpowiedział zaskoczony, najwyraźniej nie zauważył, że stałam tuż za nim, obserwując jego ruchy.
-Właściwie przed chwilą wstałam i pomyślałam, że zobaczę czy jeszcze śpisz czy już wstałeś.- odpowiedziałam wciąż uśmiechając się.
-Wstałem jakieś dobre dwadzieścia minut temu i pomyślałem, że muszę się jakoś odwdzięczyć za to, że mi pomogłaś, także chciałem na dobry początek coś ugotować na śniadanie, ale jak sama widzisz mi nie wyszło.- odpowiedział,  patrząc się na jajecznicę, która była przypalona i nie nadawała się do jedzenia.
-Wiesz, że ja to zrobiłam z dobrej woli i nie musisz się odwdzięczać, ja powinnam Ci podziękować, bo przynajmniej nie jestem sama w tym dużym domu.- odpowiedziałam zaczesując włosy do góry.- A wracając do śniadania, to ja może zamówię pizze?
-Tak... to będzie dobry pomysł.- odpowiedział Jaś puszczają oczko w moją stronę.

Usiedliśmy na sofie w salonie oczekując na dostawce pizzy. Między nami nastała niezręczna cisza, aby ją zagłuszyć włączyłam telewizor na pierwszym lepszym kanale telewizyjnym. Po kilku minutach  pomyślałam, że powypytuję Jasia o różne rzeczy, aby lepiej go poznać, wydawał się sympatyczny. Może to głupie, ale zaczęłam go darzyć jakimś uczuciem mimo, że go nie znałam.

-Co z twoimi rodzicami?- zapytałam, niemiejąc pewności czy trafiłam z pytaniem.
-Mieszkają niedaleko mojego bloku i mają się dobrze.- odparł z lekkim uśmiechem.
-Masz może jakieś rodzeństwo?- zapytałam oblizując wargi.
-Mam trzech braci.- odpowiedział nieustannie patrząc w moje oczy, poczym jego wzrok skupił się na moich wargach, delikatnie zaczął przysuwać się do mnie, aż w końcu siedział już blisko mnie. Nie wiedziałam co mam w tej sytuacji zrobić, odsunąć się i zniechęcić go do siebie, czy dać ponieść się chwili mimo, że nie było to w moim stylu. Na szczęście uratował mnie dzwonek do drzwi.
-To pewnie pizza.- odparł Jaś wstając z sofy, następnie kierując się w stronę drzwi. Chłopak położył pizze na blacie w kuchni, poczym ją rozpakował i ułożył na talerzyku. Usiadłam w jadalni na przeciwko Jasia biorąc kawałek pizzy.
-Kiedy przyjadą twoi rodzice?- zapytał Jaś.
-Powinni wrócić za niecałe dwa tygodnie.- odparłam biorąc gryz pizzy. -A czemu pytasz?
-Bo nie chcę, żebyś miała kłopoty przeze mnie.- odparł oblizując wargi.
-A nawet jeśli to jakoś znajdę wymówkę, na przykład powiem, że jesteś moim dawnym znajomym i wpadłeś mnie odwiedzić. Co ty na to?- zapytałam posyłając szeroki uśmiech w stronę chłopaka.
-Jak uważasz, ale może do tej pory uda mi się wrócić do domu.- odparł patrząc w moją stronę. W jego oczach mogłam zobaczyć lekki smutek, tak jakby wcale nie chciał wracać do domu. Pomyślałam, że jeśli powiem, iż brakuje mi bliskości drugiej osoby i że nie przepadam przebywać sama, to może zgodzi się zostać ze mną chociażby do czasu powrotu moich rodziców.
-Ale wiesz, że nie musisz wracać, jeśli oczywiście nie chcesz...- powiedziałam nieśmiałym głosem.
-Ale także nie mogę siedzieć u ciebie wieczność...- odparł patrząc w moje oczy. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego też stwierdziłam, że lepiej będzie siedzieć cicho niż palnąć coś głupiego czego będę żałować. Odwróciłam wzrok i wstałam z krzesła, poczym skierowałam się w stronę schodów, aby pójść do swojego pokoju i przemyśleć parę spraw,  głównie dotyczących chłopaka. Usłyszałam głos Jasia.
-Powiedziałem coś nie tak?- zapytał zmieszany.
-Nie, nie... to tylko... ty... znaczy... ja... idę do pokoju odpocząć...- jęknęłam zarumieniona. Pewnie to co przed chwilą powiedziałam musiało wyglądać komicznie. Nigdy wcześniej się aż tak nie jąkałam. Jaś zaczął się śmiać, w sumie nie dziwie mu się, gdybym to ja była na jego miejscu też bym się śmiała.

Szybkim krokiem poszłam do pokoju, aby jeszcze bardziej się nie skompromitować. Zamknęłam za sobą drzwi na kluczyk i położyłam się na swoim miękkim łóżku. Zaczęłam wpatrywać się w śnieżno biały sufit mojego kremowego pokoju. Myślałam nad tym jak mogłabym przekonać Jasia, aby został jeszcze na chociażby nie cały miesiąc, wiedziałam, że ma swoją rodzinę, swój dom, swoje życie, więc prawdopodobnie odrzuciłby moją propozycję. Byłam rozbita, nie wiedziałam czy opłaca mi się próbować zatrzymać chłopaka u siebie. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Byłam pewna, że to Jaś, bo kto inny?
-Jesteś tam Natalia?- zapytał dalej pukając.
-Tak, tak... jestem.- mruknęłam.
-Przepraszam, jeśli tym całym moim śmiechem Cię uraziłem.- powiedział zakłopotany Jaś.
-Nie, nie o to chodzi, nic się nie stało. Zapomnijmy o tej całej sytuacji.- powiedziałam uśmiechając się do drzwi, jak głupia. Miałam wrażenie, że Jaś zaczął się o mnie martwić, to było całkiem miłe z jego strony.
-Otworzysz?
-Tak, tylko poczekaj chwile, muszę się przebrać.- odpowiedziałam szczęśliwa. Weszłam do łazienki, ubrałam krótkie czarne szorty i łososiową koszulkę na ramiączkach, przeczesałam włosy szczotką i skierowałam się do drzwi, za którymi stał Jaś.
-Mam świetny pomysł!- odparł chłopak z szerokim uśmiechem, byłam ciekawa co takiego wymyślił.
-Powiesz mi? Czy będziemy tak stali?- mówiąc to uśmiechnęłam się do Jasia.
-Pójdźmy może na spacer?
-Dobry pomysł, przynajmniej poznasz trochę okolicę.- odpowiedziałam puszczając oczko w jego stronę.

 Zeszliśmy ze schodów do przed pokoju, kucnęłam przed szafką, aby ubrać moje czarne vans'y.
Gdy wstałam Jaś był już gotowy do wyjścia, także nie zwlekając dłużej, sięgnęłam po moją kremową torebkę i otworzyłam drzwi. Jaś wyszedł z domu ja tuż za nim, szybkim ruchem zamknęłam drzwi na klucz i schowałam go do torebki. Wraz z chłopakiem udaliśmy się w stronę pobliskiego parku.

_________________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam trzeci rozdział miał być odrobinę dłuższy od pozostałych, mam nadzieje, że  także się wam spodobał. Liczę na pozytywne komentarze, bądź uwagi dotyczące rozdziału ;) 

poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 2

"Zaprowadziłam go do mojego domu, pokazując mu gdzie będzie mógł dziś przenocować. Poszłam do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Zgasiłam światło i położyłam się do swojego łóżka. Usłyszałam skrzypienie otwierających się drzwi."

W progu stanął chłopak.  Miałam mieszane uczucia co do jego pobytu  w moim domu, nie wiedziałam kompletnie po co do mnie przyszedł, skoro kazałam mu zostać w pokoju gościnnym.  Nie znałam jego zamiarów, nie wiedziałam kim on w ogóle był, nie znałam nawet jego imienia, a mimo to zaprosiłam go do siebie na noc.  Zaczęłam się obawiać, że może mi coś zrobić.
-Czemu nie zostałeś na dole jak Ci kazałam?- zapytałam zaskoczona.
-Dziwnie mi było siedzieć samemu.- odparł przewracając oczami.

-Masz rację, nie powinnam Cię zostawiać samego, a zwłaszcza, że nawet nie znamy swoich imion.- odparłam.
-Jestem Jaś.- usłyszałam cichy głos chłopaka.
-Natalia.- odchrząknęłam.
Chłopak zaczął się do mnie zbliżać, usiadł obok mnie,  nieustannie patrząc w moje zielone oczy. Odsunęłam się delikatnie od niego.
-Mieszkasz tylko  z rodzicami?- pytanie chłopaka dobiegło do moich uszu.
-Tak... tylko z rodzicami.- odparłam ze smutkiem i łzami w oczach.
-Co jest? Czemu płaczesz?- zapytał zmieszany.
-Bo widzisz... dwa lata temu w wypadku samochodowym zginął mój brat.- odparłam ze smutkiem.
-Przepraszam, nie wiedziałem.- powiedział cichym głosem.
-Nie twoja wina.- odchrząknęłam.
W pokoju nastała niezręczna cisza.
-A tak właściwie jak się tu znalazłeś?- zapytałam.
-Jechałem z imprezy i jak mogłaś się już pewnie sama domyślić, w czasie drogi do domu popsuł mi się samochód.- odparł wstając z łóżka.
-Gdzie idziesz?- zapytałam zdziwiona.
-Do swojego pokoju.- odparł z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Aaa...- mruknęłam niezadowolona.  Jaś zamknął za sobą drzwi, zostawiając mnie samą w pokoju. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę pierwszą w nocy. Stwierdziłam, że położę się i spróbuje zasnąć, bo byłam już zmęczona, a nigdy tak późno nie chodziłam spać.
________________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że ten krótki rozdział także się wam spodobał ;)
Liczę na pozytywne komentarze i uwagi dotyczące mojego Fan Fiction ;)

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 1

Chodziłam po lesie, gdzieś daleko od domu, całkiem sama, strasznie się bałam. Co jakiś czas wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje, że widzę jakąś postać wyłaniającą się spośród wysokich drzew, miałam nadzieje, że to tylko moja wyobraźnia, która płata mi figle... Ale niestety myliłam się. Usłyszałam za sobą szelest liści. Zaczęłam przyśpieszać kroku, byłam pewna, że ktoś jest w lesie, bo coraz bliżej słyszałam odgłosy ugniatających się gałęzi pod czyimś ciężarem. W pewnym momencie zatrzymałam się i usiadłam za jednym z drzew, z myślą, że mnie nie zauważy. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę. Spojrzałam w górę, ujrzałam męską sylwetkę, która w jednaj sekundzie wyjęła nóż i celowała nim w moją stronę. Gwałtownie otworzyłam oczy, rozejrzałam się po swoim pokoju i zdałam sobie sprawię, że to był tylko zły sen. Zapaliłam światło w pokoju i jeszcze przez chwile myślałam nad tym, co właśnie mi się przyśniło. 
-Czy to mógł być jakiś znak?- zapytałam samą siebie, po czym położyłam się z powrotem spać.


Nastał poranek, okazało się, że jestem sama w domu, domyśliłam się, że moi rodzice pojechali w delegacje, także nie będzie ich przez jakieś dwa tygodnie. Mój dom był tak wielki, że pomieściłyby się w nim trzy czteroosobowe rodziny, nie lubiłam zostawać w nim sama, a szczególnie w wieczory, gdy było już ciemno. Jedyna rzecz, która mnie uszczęśliwiła to, to że jest dziś pierwszy dzień wakacji, także miałam dużo planów i czasu, aby je wykonać. Więc pierwsze co zrobiłam wzięłam zimny prysznic i napiłam się soku pomarańczowego. Pomyślałam, że skoro nie ma moich rodziców to będę mogła w końcu udać się na nowo otwarta plaże, która znajdowała się w okolicy mojego domu.

Zaczęło robić się już ciemno, a że ja nie przepadałam za ciemnością, stwierdziłam iż pójdę do domu. Byłam już blisko, przede mną zauważyłam chłopaka, prawdopodobnie w moim wieku. Siedział w swoim samochodzie próbując go uruchomić. Zaczęłam iść w jego stronę, aby spytać się czy czasem nie potrzebuje pomocy. Chłopak, gdy zauważył, że się do niego zbliżam lekko się uśmiechnął.
-Pomóc Ci jakoś?- odchrząknęłam.
-Nie... poradzę sobie sam.-mruknął.
-Skoro twierdzisz, że sam sobie poradzisz to już pójdę, miłej nocy życzę.-uśmiechnęłam się do niego, po czym odwróciłam się w stronę swojego domu.
-Poczekaj!- krzyknął do mnie, w jego głosie można było wyczuć bezradność.
-Pomóc Ci jednak? Czy nadal twierdzisz, że poradzisz sobie sam?- zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
-W sumie, to raczej nie uda mi się odpalić samochodu, a spanie w nim to raczej nie jest najlepszy pomysł...-powiedział, patrząc się w moje oczy.
-Masz szczęście, że akurat moi rodzice pojechali i zostałam sama, także możesz przenocować kilka dni dopóki nie wymyślisz jak wrócić do domu, oczywiście jeśli chcesz.-odparłam. Chłopak uśmiechnął się szeroko ukazując aparat ortodontyczny. Najwyraźniej przyjął moją propozycję.

Zaprowadziłam go do mojego domu, pokazując mu gdzie będzie mógł dziś przenocować. Poszłam do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Zgasiłam światło i położyłam się do swojego łóżka. Usłyszałam skrzypienie otwierających się drzwi.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że się spodobało w przyszłych rozdziałach będzie więcej akcji ;)
Liczę na wyrozumiałość, dopiero zaczytam ;)