Chodziłam
po lesie, gdzieś daleko od domu, całkiem sama, strasznie się bałam. Co jakiś
czas wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje, że widzę jakąś postać
wyłaniającą się spośród wysokich drzew, miałam nadzieje, że to tylko moja
wyobraźnia, która płata mi figle... Ale niestety myliłam się. Usłyszałam za
sobą szelest liści. Zaczęłam przyśpieszać kroku, byłam pewna, że ktoś jest w
lesie, bo coraz bliżej słyszałam odgłosy ugniatających się gałęzi pod czyimś
ciężarem. W pewnym momencie zatrzymałam się i usiadłam za jednym z drzew, z
myślą, że mnie nie zauważy. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę.
Spojrzałam w górę, ujrzałam męską sylwetkę, która w jednaj sekundzie wyjęła nóż
i celowała nim w moją stronę. Gwałtownie otworzyłam oczy, rozejrzałam się po
swoim pokoju i zdałam sobie sprawię, że to był tylko zły sen. Zapaliłam światło
w pokoju i jeszcze przez chwile myślałam nad tym, co właśnie mi się przyśniło.
-Czy to mógł być jakiś znak?- zapytałam samą siebie, po czym położyłam się z powrotem spać.
Nastał poranek, okazało się, że jestem sama w domu, domyśliłam się, że moi rodzice pojechali w delegacje, także nie będzie ich przez jakieś dwa tygodnie. Mój dom był tak wielki, że pomieściłyby się w nim trzy czteroosobowe rodziny, nie lubiłam zostawać w nim sama, a szczególnie w wieczory, gdy było już ciemno. Jedyna rzecz, która mnie uszczęśliwiła to, to że jest dziś pierwszy dzień wakacji, także miałam dużo planów i czasu, aby je wykonać. Więc pierwsze co zrobiłam wzięłam zimny prysznic i napiłam się soku pomarańczowego. Pomyślałam, że skoro nie ma moich rodziców to będę mogła w końcu udać się na nowo otwarta plaże, która znajdowała się w okolicy mojego domu.
Zaczęło robić się już ciemno, a że ja nie przepadałam za ciemnością, stwierdziłam iż pójdę do domu. Byłam już blisko, przede mną zauważyłam chłopaka, prawdopodobnie w moim wieku. Siedział w swoim samochodzie próbując go uruchomić. Zaczęłam iść w jego stronę, aby spytać się czy czasem nie potrzebuje pomocy. Chłopak, gdy zauważył, że się do niego zbliżam lekko się uśmiechnął.
-Pomóc Ci jakoś?- odchrząknęłam.
-Nie... poradzę sobie sam.-mruknął.
-Skoro twierdzisz, że sam sobie poradzisz to już pójdę, miłej nocy życzę.-uśmiechnęłam się do niego, po czym odwróciłam się w stronę swojego domu.
-Poczekaj!- krzyknął do mnie, w jego głosie można było wyczuć bezradność.
-Pomóc Ci jednak? Czy nadal twierdzisz, że poradzisz sobie sam?- zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
-W sumie, to raczej nie uda mi się odpalić samochodu, a spanie w nim to raczej nie jest najlepszy pomysł...-powiedział, patrząc się w moje oczy.
-Masz szczęście, że akurat moi rodzice pojechali i zostałam sama, także możesz przenocować kilka dni dopóki nie wymyślisz jak wrócić do domu, oczywiście jeśli chcesz.-odparłam. Chłopak uśmiechnął się szeroko ukazując aparat ortodontyczny. Najwyraźniej przyjął moją propozycję.
Zaprowadziłam go do mojego domu, pokazując mu gdzie będzie mógł dziś przenocować. Poszłam do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Zgasiłam światło i położyłam się do swojego łóżka. Usłyszałam skrzypienie otwierających się drzwi.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że się spodobało w przyszłych rozdziałach będzie więcej akcji ;)
Liczę na wyrozumiałość, dopiero zaczytam ;)
-Czy to mógł być jakiś znak?- zapytałam samą siebie, po czym położyłam się z powrotem spać.
Nastał poranek, okazało się, że jestem sama w domu, domyśliłam się, że moi rodzice pojechali w delegacje, także nie będzie ich przez jakieś dwa tygodnie. Mój dom był tak wielki, że pomieściłyby się w nim trzy czteroosobowe rodziny, nie lubiłam zostawać w nim sama, a szczególnie w wieczory, gdy było już ciemno. Jedyna rzecz, która mnie uszczęśliwiła to, to że jest dziś pierwszy dzień wakacji, także miałam dużo planów i czasu, aby je wykonać. Więc pierwsze co zrobiłam wzięłam zimny prysznic i napiłam się soku pomarańczowego. Pomyślałam, że skoro nie ma moich rodziców to będę mogła w końcu udać się na nowo otwarta plaże, która znajdowała się w okolicy mojego domu.
Zaczęło robić się już ciemno, a że ja nie przepadałam za ciemnością, stwierdziłam iż pójdę do domu. Byłam już blisko, przede mną zauważyłam chłopaka, prawdopodobnie w moim wieku. Siedział w swoim samochodzie próbując go uruchomić. Zaczęłam iść w jego stronę, aby spytać się czy czasem nie potrzebuje pomocy. Chłopak, gdy zauważył, że się do niego zbliżam lekko się uśmiechnął.
-Pomóc Ci jakoś?- odchrząknęłam.
-Nie... poradzę sobie sam.-mruknął.
-Skoro twierdzisz, że sam sobie poradzisz to już pójdę, miłej nocy życzę.-uśmiechnęłam się do niego, po czym odwróciłam się w stronę swojego domu.
-Poczekaj!- krzyknął do mnie, w jego głosie można było wyczuć bezradność.
-Pomóc Ci jednak? Czy nadal twierdzisz, że poradzisz sobie sam?- zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
-W sumie, to raczej nie uda mi się odpalić samochodu, a spanie w nim to raczej nie jest najlepszy pomysł...-powiedział, patrząc się w moje oczy.
-Masz szczęście, że akurat moi rodzice pojechali i zostałam sama, także możesz przenocować kilka dni dopóki nie wymyślisz jak wrócić do domu, oczywiście jeśli chcesz.-odparłam. Chłopak uśmiechnął się szeroko ukazując aparat ortodontyczny. Najwyraźniej przyjął moją propozycję.
Zaprowadziłam go do mojego domu, pokazując mu gdzie będzie mógł dziś przenocować. Poszłam do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Zgasiłam światło i położyłam się do swojego łóżka. Usłyszałam skrzypienie otwierających się drzwi.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że się spodobało w przyszłych rozdziałach będzie więcej akcji ;)
Liczę na wyrozumiałość, dopiero zaczytam ;)
Serio w takim momencie dziewczyno ? ;_;
OdpowiedzUsuńSuper blog!
OdpowiedzUsuń